wtorek, 24 lutego 2015

Gwóźdź do trumny związkowej, a póżniej już tylko płacz i rozstanie....

         Nie ma bata, każda ale to każda osoba tutaj zgromadzona miała do czynienia z rozstaniem, albo sama była osobą, która kończyła związek, albo sama też doświadczyła tego z drugiej strony. Nie wiem co jest gorsze dla nas, zadecydować o rozstaniu, bo to wcale nie jest takie łatwe i wątpię, że osoba, która siedzi w związku kilka dobrych lat potrafi odejść z dnia na dzień.... na pewno nie. Czy kobiety , czy mężczyźni uważam, że wszyscy przechodzimy tą katorgę bardzo ciężko i nie ma co oceniać osoby, która jest Kończącą , czy tą Porzuconą. Szczerze, to każdy z nas przeżywa to tak bardzo, że jest to po prostu nieporównywalne i niektórzy przechodzą ten koszmar nawet nie pół roku po rozłące, ale nawet dużo dłużej....

        Czy da się przewidzieć rozstanie? Tyle razy gdzieś dorwałam jakiś artykuł, że tak zazwyczaj jest, że druga osoba, która gotowa jest przejść na wyższy etap związku, myśli o ślubie, o dzieciach, o domku z ogródkiem, psie i kocie, zasadzeniu wielkiego drzewa....ale wszystko poszło się jebać, kiedy przychodzi nasz partner i nagle oświadcza nam i mówi, że to nie to.... Mówcie sobie co chcecie, ale człowiek czasem chce być ślepy i udaje, że nie widzi pewnych sygnałów, które czasami są tak oczywiste, że nie da się nie wpaść na to co będzie dalej, nie wierze, że nie jest się przygotowanym ( gdzieś tam podświadomie wiemy, że coś jest nie tak).


iqkartka.pl

        Dlaczego partner podejmuje taką decyzję? Czy ktoś się nad tym kiedykolwiek zastanawiał? Być może od początku do siebie nie pasowaliście, Ty byłeś tą osobą bardzo aktywną, chciałeś lepsze stanowisko, lepszy samochód, dom, lepsze życie, po prostu sięgasz po więcej każdego dnia, bo uważasz , że Ci zależy- natomiast Twój partner woli siedzieć w domu, nie jest aktywny, ta sama praca od tylu lat daje mu poczucie bezpieczeństwa, a Ty zawsze byłeś opoką i dawałeś właśnie to poczucie, ale z drugiej strony....
Może Twój partner odczuwa presję, że ciągle nie jest taki interesujący jakbyś chciał, gdzieś tam się stara ale mu nie wychodzi, ponieważ musi się zmuszać i wychodzić ze swojej skorupy. Brak poczucia komfortu psychicznego, brak stałości to wszystko sprawia, że partner zaczyna świrować, Ty zostajesz dłużej w pracy, bo pracujesz ciężko na awans, a Twoj partner siedzi w domu i ma milion myśli, że może go zdradzasz, a może on Ci przeszkadza? Podcina skrzydła , bo ten statek zaczyna dzielić się na pół?? Stoicie w miejscu zamiast się ruszyć, nie mobilizujecie się nawzajem i partner zaczyna odczuwać, że jest po prostu jednym wielkim ciężarem. To są pierwsze przesłanki do tego, żeby zerwać, może jeszcze tego nie widzisz, ale być może partner naprawdę robi Ci przysługę i to wszystko dlatego, że mu na Tobie zależy....
Nie mówię nawet o tym jakie są czasem różnice w temperamentach, dla jednego seks raz w tygodniu to naprawdę dużo , a druga osoba może chcieć to robić codziennie bo ma takie potrzeby no i co zrobisz?
Myślisz, że to długo potrwa? Nikt nie jest w stanie aż tak zmieniać siebie i dostosowywać się do drugiej osoby, to jest po prostu Złe!
Nie można rezygnować z siebie  i robić coś wbrew sobie....to kolejny powód rozstań.

       Brak czasu dla drugiej osoby, nie mówiąc o związkach na odległość, pisałam o tym kiedyś, taka relacja na dłuższą metę nie istnieje, nie da się zaufać w 100% komuś ,kto żyje pare set km dalej, a widzicie się raz, bądź 2 razy w miesiącu- ja bym padła na cycki z nerwów przy takiej relacji.
Nie potrafimy wyłapywać prostych rzeczy, ani błędów w komunikacji, w dobie dzisiejszych rozmów przez msn czy inne apki nie potrafimy się skupić na tym co czuje partner, bo jak? skoro tego nie widzimy. Niektórzy potrafią rozmawiać tylko coś pisząc- żeby powiedzieć, to jest tak wielki problem, że nie dziwota, że dochodzi do tylu rozstań.

           Pomijam fakt zaprzeczania i negowania, niby wszystko jest ok, ale widać gołym okiem, że jest problem, że się nie dogadujecie, że te kłótnie nie biorą się z powietrza, tłumaczenie sobie, ze partner się wkrótce zmieni jest po prostu żałosne, jak możemy wymagać od kogoś zmiany, skoro sami nie potrafimy nic dać w zamian i sami też nie mamy zamiaru się zmieniać dla kogoś ? Czasami różnice które nas połączyły stają się pierwszym gwoździem do trumny związku. Smutne jest to, że uczucia są tak ulotne, a my naiwniacy wierzymy, że będą one trwać wiecznie - z dedykacją dla Ciebie MG :)
Jedyne co nam szarakom pozostaje, to po prostu żyć dalej, a czas nam pomoże się jakoś w tym ogarnąć.


Do przemyślenia na wtorek- tym razem poważniej ;)

5 komentarzy:

  1. REM w piosence Leaving New York mieli tekst: "It's easier to leave than to be left behind". Czy tak? Pomyślmy - z jednej strony osoba, która podejmuje decyzje miała już czas by się z tą decyzją pogodzić i nastawić się psychicznie na 'odcięcie pępowiny'. Niby wszystko pięknie, ale to zależy z jaką osobą ma się do czynienia, bo niektórzy po zainicjowaniu zerwania mają wyrzuty sumienia, że skrzywdziła drugą osobę. I wtedy mimo rozstania zaczyna się odzywać ponownie, nie daje spokoju. Nie chce być razem, ale też nie chce zostawić w spokoju. Masakryczna sytuacja, czyż nie? I kolejny cytat - tym razem z Małego Księcia: "Jeśli chcesz odejść, to idź. Nie przeciągaj pożegnania, bo to męczące."

    Odnośnie tego, że ktoś może skupiać się bardziej na karierze, czytałem kiedyś artykuł o małżeństwach kontraktowych. W skrócie - Ona pracowała w korporacji, on był fotografem, lekkoduchem, codziennie przyjeżdżał po nią na rowerze do pracy, ona wracała autobusem, on za tym autobusem jechał rowerem. Miłe, romantyczne. Ale ona zaczęła piąć się w górę, a on stał w miejscu, jej to zaczęło przeszkadzać więc poszli w końcu do poradni małżeńskiej. Terapeuta zaproponował spisanie kontraktu, co pół roku spotkać się i ustalić gdzie każda ze stron jest w swoim życiu, jakie ma plany na kolejne 6 m-cy, podsumować miniony czas, wymienić się oczekiwaniami od drugiej strony, a jeśli byłaby tragedia i nie dałoby się nic zrobić, a oczekiwania byłyby 100% rozbieżne to wtedy wypowiedzieć umowę (czyli wnieść o rozwód) z 3 m-cznym okresem 'wypowiedzenia' by zdążyć pozamykać wszystkie swoje sprawy. Co sądzicie o takim aspekcie?

    Oczywiście taka sytuacja nie miała by miejsca jeśli ludzie potrafiliby ze sobą szczerze i otwarcie rozmawiać. Czy m.in. nie na tym polega relacja partnerska?

    PS. Damn, ale się rozpisałem, sorry...... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat jeśli chodzi o osobę, która zrywa, to w sumie ona podejmuje najgorszą decyzję i decyduje za dwie osoby, przecież nie tylko za siebie, może myśli wtedy o swoim tylko szczęściu ( co popieram), a może za ich przyszłe losy i to że jest pewna, iż skrzywdzi kiedś tą druga osobę. Jest masa opcji, ale generalnie ani jednej ani drugiej osobie łatwo nie jest, ani wcześniej ani pozniej. Bo trzeba się z tym pogodzić i dlatego nawet nie samo zrywanie boli najbardziej, ale ten czas kiedy się trzeba do danej sytuacji dostosować....masakra

      Usuń
    2. I warto tu wspomnieć o jeszcze jednym cytacie: "Czas nie leczy ran, pozwala jedynie przyzwyczaić się do bólu". :-) Ale z drugiej strony też patrząc, jeżeli ktoś nas zostawia to możemy stwierdzić: Ueee, trudno, stało się, zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, można iść śmiało dalej przez życie". Again - wszystko zależy od osoby jaką się jest i od zażyłości związku (na ile jesteśmy w stanie pogodzić się ze stratą).

      Usuń
    3. dużo zależy od wrażliwości i od tego jak przywiązujemy się do ludzi, mam przykłądy osób ze swojego otoczenia, które nie mogą się pogodzić ze stratą- dla mnie to jest największy bol patrzeć jak ta osoba to wszystko przeżywa. Ja zawsze inaczej podchodziłam do sprawy, mimo, że tez przywiązuje się do ludzi. Jedyne co, to po prostu powinniśmy żyć dalej i nie oglądać się w tył

      Usuń
  2. Czasami partnerzy za mało rozmawiają o kontrowersyjnych tematach - boją się mówić o swoich pragnieniach czy wątpliwościach i to też czasami prowadzi do nieporozumień ;)

    OdpowiedzUsuń

Zawsze otwarta na konstruktywną krytykę, ale nie obrażajmy siebie nawzajem :)