wtorek, 4 listopada 2014

W każdym z nas jest ten mały brzydki człowiek...tym razem to nie o seksie ;)

No to strzał, ostatnio budzę się i nadszedł ten dzień- masakra moje ostatnie 20ste urodziny i powiem Wam, że z roku na rok coraz gorzej to przeżywam. Nie dlatego, że jestem coraz starsza, lata lecą nieubłaganie, jedyne co mnie przeraża to podsumowanie mojego dotychczasowego życia, które przelatuje mi przed oczami. Przelatuje to idealne słowo, jesteśmy coraz starsi i ten czas zamiast zwalniać , to mam wrażenie, że zaczął jeszcze szybciej lecieć i czasami w moich odczuciach tracę ten ster między rękami.

Nie chodzi tutaj o to, gdzie jestem teraz, chodzi o to jakie decyzje podejmowałam i ile z nich wyszło w moim mniemaniu na plus.

Każdy przed 30stką zakłada sobie pewne cele, pewne marzenia, które chcę osiągnąć, na początku wszystko wydaję się takie dziecinnie proste. Znaleźć miłość życia- no jacha, zrobić kilka dzieciaków- no nic prostszego, zarobić kilka większych groszy? No pewnie i każdy przed 30stką chciałby to wszystko osiągnąć, chciałby dorobić się kupy kasy, wybudować dom, posadzić drzewo, kupić 7 kotów i mieć już fajną rodzinę.
Niestety najtrudniejsze jest to, że kiedy zakładamy sobie pewne plany i marzenia, coś zaczyna przeszkadzać, ciągnąć w dół, utrudniać sprawę. I teraz po zastanowienie, wreszcie odkryłam, będą zupełnie sama, że to nie obca osoba, partner, czy znajomi, przyjaciele, brat , siostra, mama wujek, to my sami sobie przeszkadzamy osiągnąć to co założyliśmy.

W każdym z nas jest taki mały, brzydki zagubiony człowiek, który co jakis czas wychodzi z ukrycia i nie mam tu na myśli horroru gorszej katergorii typu 8 D ;) to po prostu coś co tworzą w nas wątpliwości, gdy przestajesz wierzyć w siebie, przestajesz się sam napędzać i to nie tak, że potrzebujemy wiary innych, albo chociaż wsparcia. Wszystko zależy od nas, czego dokonamy i co możemy zrobić, a robimy to co chcemy, więc jeśli coś nam się nie udaje, to nie tak, że los stawia wszystko przeciwko nam. To w nas jest blokada, która nie pozwala się dalej rozwinąć, która trzyma nas w miejscu.
Tyle razy już słyszałam, że Polacy wiecznie są niezadowoleni ze swojego życia, że wszystko be i że człowiek codziennie narzeka. To chyba jakaś przestarzała bzdura, bo ostatnio właśnie mało ludzi narzeka, jedyne na co, to brak czasu żeby więcej rzeczy załatwić w ciągu dnia.



Trzydziestka, to nie żaden deadline, fajnie sobie stawiać wysoko poprzeczki, jakiś okres, do którego musimy zrobić tyle rzeczy, ale serio? Całe życie przed nami, fajnie się śpieszyć, ale życie to nie tylko praca i rzucanie się na kasę. To też przyjemności, seks miłość przyjaźń...
Więc jeśli ktoś z was , tak jak ja przejmuje się swoim wiekiem i tym, że coś mu nie wyszło, to walić to!
Nie teraz, to za chwile, a może nawet za rok. Stawiajmy sobie cele, ale róbmy to tak, żeby wyszło dobrze. Mały brzydki człowiek co jakis czas się będzie pojawiał, kwestia taka, żeby nie dać się i nie odpuszczać.

11 komentarzy:

  1. Masz sporo racji. Duza czasc naszych niepowodzen zyciowych jest tez uzalezniona od obawy przed zmianami-ktore w rzeczywostosci sa najfajniejsze bo wprowadzaja wyzwania, nowe emocje, zapal i moze checi do odpowiedzi na otoczenie.
    Milego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z jednej strony chcemy zmiany, z drugiej strony się jej boimy;0 tak to niestety wygląda;)

      Usuń
  2. Nie jesteś jedyna, wiele osób, które znam (ze mną na czele) miały życie zaplanowane. Skończyć studia w wieku 24 lat (to się udało), mieć już pracę (to też się udało), popracować 2 lata by ugruntować sobie pozycje w firmie, w wieku 26 lat ślub, 2 lata nacieszyć się żoną, potem w wieku 28 lat pierwsze dziecko i jakoś miało dalej polecieć ;-) Znam nawet facetów, którzy mają zaplanowany swój idealny ślub ;-)

    A cytując klasyków:
    1) We wnętrzu każdej grubej dziewczyny jest szczupła dziewczyna i mnóstwo czekolady. - T. Pratchett
    2) Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy - M. Grechuta
    3) Nie poddaj się, bierz życie jakim jest i pomyśl że na drugie nie masz szans - A. Rojek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie gadaj?? faceci planują swoje śluby?? maasakra jak słodko, ja nie wiem, mnie się wydaje, że czasami za bardzo chcemy, żeby nie chcieć i tak też robimy, żeby nam się jednak nie udało:)

      Usuń
    2. Nie planują, bo kto by planował zakucie w dyby. ;-)

      Usuń
    3. Znam paru takich. Ja np. wiem w jakim kościele chciałbym mieć ślub:
      http://www.foto-atelier.com.pl/files/cache/4513e8498a25986e79a496f941b909c1_f1863.jpg

      Skromny kościół z genialnym ołtarzem. Skromny o tyle dobrze, że nikt nie będzie się skupiać na ściennych malowidłach, a wszystkie oczy będą zwrócone na moją żonę, wszystkie och i ach będą dla niej :-)

      Usuń
    4. to ja zawsze chciałam ślub gdzies na plaży, tylko kilka osób , albo tylko ksiądz, pastor, czy kto tam jeszcze i tyle :) myślę, że dwie osoby, woda, plaża , spokój będą idealne ;)

      Usuń
    5. Wszystko jeszcze przed Tobą, tylko tego księcia znaleźć ;-)

      Usuń
    6. To proste - za mordę i do kościoła! ;-)

      Usuń
  3. Plany na temat ślubu są może fajne, ale jak już się ma tą drugą osobę.
    Skąd możemy wiedzieć jaki obraz ślubu będzie miała nasza druga połowa?
    Zrobić dach nie mając fundamentu?
    Może lepiej zamiast planować, realizować drobniejsze cele?
    Krok po kroku, a nie skok w dal?

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy chyba ma moment w którym zastanawia się jak to wszystko szybko przeminęło patrząc na nadchodzącą datę swych 30tych urodzin. To jeszcze nie tak dawno temu przecież wstawaliśmy do szkoły zmagać się z "mega trudnym" sprawdzianem z matmy; pierwszy raz nie przespaliśmy ani sekundy przez całą noc myśląc o tej wyjątkowej osobie; nie tak dawno wyjeżdżaliśmy na pierwszy wypad nad jezioro; pierwszy raz wyjeżdżaliśmy gdzieś sami własnym autem; pierwszy raz goniła nas policja; dostaliśmy pierwszy mandat; pierwszy raz spędziliśmy noc w aucie; perwszy raz spędziliśmy noc z wyjątkową osobą; pierwszy raz myśleliśmy, że kolejny dzień nie nastąpi po tym jak się rozstaliśmy; pierwszy raz lecieliśmy dorobić za granicę; mieliśmy nadzieję, że jakoś to będzie i na razie nie ma się co przejmować, do 30tki wszystko samo wskoczy na poprawny tor. Dzisiaj jesteśmy starsi. Mamy za sobą sporo ale jeszcze więcej przed nami. Mówią, że najlepsze lata w życiu to te między 18-24. Ja mówię, że to ściema. Najlepsze w życiu są chwile. Niezależnie od wieku przeżywamy dobre i złe. Wszystko nas jednak kształtuje i pozwala doceniać różne doświadczenia. Ludzie często poddają się presji otoczenia. Każdy chce szybko wszystko mieć za sobą zamiast delektować się każdym dniem, który więcej nie wróci. Dzięki takiemu podejściu będziemy zawsze tylko mizernymi okruchami życia. Wiecznie niezadowolonymi, wiecznie czekającymi. Proponuję się otrząsnąć z tego syfu. Wstać rano, przebiec się, popatrzeć w naturę, która wszystko ma w dupie i zawsze pięknie wygląda. Wziąć głęboki wdech i pomyśleć co możemy zrobić dla siebie dzisiaj. Moim zdaniem nie warto zbyt gęsto układać planów na przyszłość bo często blokuje nas to przed zdrowymi decyzjami dziś. Warto mieć wizję ale nie warto przywiązywać do niej zbyt dużej wagi. Tak właśnie mija życie. I tak za 10 lat znowu będziemy się zastanawiać kiedy ten czas spierdzielił ale przynajmniej czerpaliśmy przyjemność z krótkich chwil. Będziemy mogli wrócić pamięcią przez setki dobrych momentów i jednocześnie pozwoli nam to być bardziej spokojnym o przyszłość. Poczujemy, że nie zmarnowaliśmy tego czasu. Na tym to chyba polega. Na poczuciu satysfakcji.

    "The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred."

    Soichiro Honda

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń

Zawsze otwarta na konstruktywną krytykę, ale nie obrażajmy siebie nawzajem :)