To, że siedzę w necie i prowadzę swoje obserwacje każdy wie, uzależniona totalnie od sociallife, siedzę jak ten karakan w każdy wieczór i dowiaduję się coraz ciekawszych informacji;)
Ostatnio ucięłam sobie bardzo ciekawą pogawędkę, która w zasadzie po części zmieniła mój tok myślenia (chyba, że serio dostałam objawienia...)
Pan X ma koleżankę, która pisała pracę magisterską na temat życia singla itp, swoje badania prowadziła na bardzo znanych portalach randkowych, gdzie umawiała się z innymi Panami w celu przetestowania, sprawdzenia, oszacowania co , jak, gdzie, kiedy. Generalnie po jakimś tam czasie w podsumowaniu swoich wypocin wysunęła taki o to wniosek- Nikt z nas nie chcę być singlem, każdy z nas jest nim z przymusu, ale to bujda, że ludzie są singlami z wyboru.
Szczerze mówiąc na samym początku wyśmiałam to, bo bez jaj, ja uważam, że singielką jestem z wyboru tak? Byłam dłuższy czas w związkach, miałam dość , chciałam odpocząć i może trochę uporządkować myśli.
Więc kto mi tu do cholery wciska kit, że ja niby zostałam zmuszona do tego, żeby być sama.
Tadam!!!
Po kilku dniach przemyśleń i wszelkich rozważań zdałam sobie sprawę, że ta laska ma rację. Kurna chata nikt nie chcę być tak długo sam, jestem winna sama sobie, bo tak przebierałam po moim ostatnim związku, stałam się mega wybredna, pewnie gdzieś tam w głowie ubzdurałam sobie jaki ten facet ma być. Niestety najgorsze jest to, że nie potrafię go nigdzie znaleźć, więc pewnie on nie istnieje.
Co ciekawe jeszcze ostatek nadziei został i się jeszcze w miarę tli, ale sama dobrze wiem, że nie chcę być już dłużej sama. Ch.j z tym seksem, kiedy człowiek ma ochotę z kim iść do kina, to okazuję się, że niestety nie ma z kim;) Mało tego jedyne do czego w nocy się przytula to niestety nie Jasiek, ale poduszka;/
Najśmieszniejsze jest to, że sama się ciągle oszukuje , że mi tak dobrze, że nie potrzebuję chłopa, ale jak tak siedzę pisząc tego posta, to wcale mi do śmiechu nie jest....
Ma ktoś podobne przemyślenia?----> jakaś jesienna nostalgia ;)
Myślę że nawet panie z kotami nie chcą być same. Niestety przypadki beznadziejne przegapiają szansę w obliczu wyboru : wymagania vs ciepło/miłość. A potem w którymś momencie jest już za późno, bo.... uroda przemija.... bo tak długo byłam/byłem sama/sam że irytuje mnie choćby kubek postawiony w nieodpowiednim miejscu (lub o zgrozo - nie na podkładce).
OdpowiedzUsuńpanie z kotami nie są same, bo mają koty;d ja nie mam!!!:D o głupoty się afery nie robi, niech już ten chłop będzie;|D
OdpowiedzUsuńAle paniom z kotami z rozrywek pozostaje otagowana palcówka, natomiast Ty myślę masz jeszcze szansę na odrobinę więcej zabawy ;P
OdpowiedzUsuńnie no dzięki:) ale mi pocieszenie - jeszcze szansę-:D wypchaj się z taką szansą:D
Usuńod takich wniosków do desperacji jest już mały kroczek ;) a tak poważnie to muszę Ci powiedzieć, że mam zupełnie tak samo jak Ty... kiedyś jakieś dłuższe poważniejsze związki, a od kilku lat coś co nie do końca mi pasuje, jak jedna rzecz jest ok to druga jest do kitu, jedna ma coś fajnego w sobie ale odpycha mnie od niej coś innego... i tak w kółko z każdą jedną/kolejną. Oczywiście, że nikt nie znosi samotności i każdemu potrzebne są czułości, pewność, że ktoś nas kocha, komuś na nas zależy... wymagania wzrastają z ubiegającym czasem aż w końcu zostajemy sami i koniec końców jesteśmy z kimś kto nie do końca nas pociąga, czy to fizycznie czy intelektualnie, tylko dlatego żeby nie żyć w samotności ale czy wtedy będziemy szczęśliwi? czy nie bycie samotnym jest ważniejsze od naszego szczęścia?
OdpowiedzUsuńzgadzam się , że z samotności , a czasem nawet desperacji wiążemy sie z kimś , kto do nas kompletnie nie pasuje i stąd potem biorą się rozwody;) problem w tym , kto na co stawia w życiu, bo jeśli na swoje szczęście, to tak czy siak do niego doprowadzi, jeśli na szczęście drugiej osoby, to nigdy nie będzie szczęsliwy. Wszyscy cierpimy na samotność, czy to w sieci, czy w gąszczu znajomych- jesteśmy samotni w tłumie, samotni w sieci
UsuńCzytałem kiedyś raport, z którego wynikało, że tak naprawdę im człowiek dłużej szuka, ma więcej partnerów tym bardziej wybrzydza. Dlaczego? Ponieważ zakładając - mając 5 dziewczyn, z którymi nic nie wyszło to chciałbym by 6-sta miała zalety wszystkich 5-ciu i żadnej z wad poprzedniczek, a tak się po prostu nie da.
UsuńTrzeba iść na kompromisy, zrezygnować z własnego 'ja' na rzecz lepszego 'my', ale ostrożnie, na spokojnie i z rozwagą. W przeciwnym razie można skończyć jak ja ;-)
wydaję mi się, że każdy z nas ma tak samo:) wymagania to można sobie kreować w głowie, człowiek wybrzydza, bo tak został nauczony, ciągle nam mówiono- tego kwiatu jest pół światu, a 3/4 ch..ja warte;)
Usuńtaka prawda co poradzić;)
masz rację jestem sam i wcale mi nie do śmiechu, sam nie wiem kogo szukam...
OdpowiedzUsuńmało kto ma sprecyzowane wymagania;) szkoda, że dla siebie samych jesteśmy idealni, w oczach innych niekoniecznie :)
UsuńA ja akurat mam sprecyzowane wymagania i powiem szczerze, że to wcale nie ułatwia ;-) Ponadto wiem jakie mam wady i myślę (może nieskromnie), że suma zalet mimo wszystko ciut je przewyższa. Ale niestety, mam też wymagania i tu pojawia się problem... ;-)
Usuńkażdy z nas ma wymagania i każdy wie, że to nie najlepiej, ale nikt z racji tego, że szanuję siebie tego nie zmieni;)
UsuńA wiecie od paru lat zastanawiam się nad jednym zdaniem i nie daje mi ono spokoju, brzmi ono : "Aby związek był udany jedna z osób musi kochać bardziej"
OdpowiedzUsuńhmmm słyszałam to nie raz, ale to jest dla mnie kompletna bzdura, jeśli jedna osoba kocha bardziej, to druga co? kocha ale słabiej? a można w ogóle kochać bardziej lub mniej? albo kochasz, albo nie to proste
UsuńA może coś na zasadzie: "Kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze" i tak nawzajem w zależności od humoru, nastroju, predyspozycji i możliwości? :-)
UsuńWłaśnie to mnie przeraża. Mam wyidealizowany obraz w głowie związku w którym każde daje i bierze tyle samo. Ale to zdanie niestety jak widzę sprawdza się wśród znajomych i w ich związkach.
UsuńCo do stopniowania miłości to chyba jednak nie jest to tak proste jak mówisz.
No nieee, powiedz inżynierowi coś takiego a Ci odpowie:
Usuń...jeśli dwie osoby kochają niejednakowo, to siłą rzeczy jedna z nich kocha bardziej, a zatem warunek jest spełniony; a ponieważ jest niemożliwe, żeby dwie osoby kochały dokładnie tak samo mocno, to wynika z tego, że każdy związek jest udany. Reductio ad absurdum, quod erat demonstrandum!
Cytując Mietka Szcześniaka:
Usuń"Jeżeli dwoje na raz, zaraz powiem to szczerze
Jeżeli dwoje na raz to i tak w to nie uwierzę."
Dziwna osoba, żeby cytować, ale coś w tym jest ;-)
Chłopaki - zaskakujecie mnie z posta na post:) skąd Wy takie info czerpiecie ;)
UsuńBo ja wiem? Ja to chyba z Politechniki... ;)
UsuńTak czytam tego posta i stwierdzam: "...a potem trafi się facet, okaże się dupkiem i wróci się do tematu 'jak to dobrze bez faceta' i kółko się zamyka." ;-)
OdpowiedzUsuńCzarna, Ty jesteś jeszcze młoda i za mało przeżyłaś ;) Wspominałem niedawno, że byłem na wyjeździe "dla singli" i trafiłem tam na bandę "już singli", czyli ludzi (obojga płci) w wieku średnim, którzy już przeszli swoje i *zdecydowanie* nie życzą sobie kolejnego pasożyta u boku. Śmiem twierdzić, że oni są singlami z wyboru i to nawet własnego i są w tym dość zdeterminowani. Złożę się, że owo dziewczę co robiło rzeczone badania spotykała się tylko z facetami z pewnej określonej grupy wiekowej, czyli (jak mniemam) naszej; zaś my, którzy gdy mówimy o "byłych" to mamy na myśli "osoby, z którymi się kiedyś przespaliśmy", a nie "kogoś, z kim się spędziło ponad 10 lat i z kim spłodziło się co najmniej jednego potomka", to mamy nieco inną perspektywę...
OdpowiedzUsuńJest jeszcze jeden aspekt, którego akurat nie życzę nikomu, ale jest to jakaś opcja: pobądź sobie samotna, powiedzmy, 10 lat, ale nie tylko że nie w związku, tylko w totalnym celibacie (no, nie licząc ewentualnego zrobienia sobie dobrze własnoręcznie, żeby nie ześwirować). Z czasem zapomnisz jak to w ogóle jest uprawiać seks, a co dopiero dzielić chwilę z kimś, i nie będzie Ci tak tego brakować ;)
OdpowiedzUsuńP.S.: A do kina nie można pójść z koleżanką albo gejem-przyjacielem? Koniecznie to musi być potencjalny partner łóżkowy?
Kto wymyślił w ogóle to hasło ? Singlem z wyboru jest się wtedy jak ma się naprawdę dosyć partnerstwa, ale trwa to góra 3 miechy. Dostaje się kopa na dbanie o siebie, nowe zajawki i zmiany w swoim życiu po to żeby zmienić na lepsze siebie, zacząć od nowa i stworzyć sobie nowe możliwości do....poznania kogoś ciekawszego, innego niż ostatni partner, poprawić nastrój, podnieść ego a potem starać się znowu żeby być w parze. W końcu włączają się potrzeby stadne=partnerskie. Laska napisała dobrą pracę, ale czy odkryła coś czego nie wiemy ? No nie, bardziej nie chcemy się do tego przyznać, że samemu jest chujowo, Za oknem piździ, nie ma się do kogo przytulić, wyjechać na spontanie na weekend , zrobić coś szalonego czy chociaż wyjść do kina. Jeśli już to jestem w stanie uwierzyć w singla z wyboru w przedziale 20 - 26 lat, Trochę generalizuję niezależnie od płci, ale mniej więcej takie buty. No cóż wtedy ma się trochę inne priorytety :) Dojrzali, którzy tak twierdzą oszukują siebie i próbują nabrać otoczenie. The end.
OdpowiedzUsuńno tak, taka powłoka ochronna i generalnie unikanie pytań- właściwie to czemu jesteś sam...bez kitu najgorsze pytanie ever
Usuń"Zgadzam się z przedmówcą, przejdźmy od słów do czynów" ;D
OdpowiedzUsuńcoś nam to nie wychodzi
UsuńBo niestety nie zależy to wyłącznie od nas samych. Mówią mi "znajdź se dziewczynę" albo nawet "to chociaż ruchnij se" ;) i gdyby to można było tak pstryknąć palcem, to by już dawno było zrobione ;) Ja jestem fenomenalnie dobry w rzeczach, które zależą wyłącznie ode mnie. Niestety co w jednym Bozia dała to w drugim poskąpiła... ;)
UsuńZnalezione dzisiaj w necie:
OdpowiedzUsuńhttp://joemonster.org/images/vad/img_29840/af33b0c52be072c4a5ff143037423b55.jpg
Takie czasy, co poradzić...